Łap złodzieja, czyli: Marzenka zaczyna ogarniać :)

Pan Basia lubiła przychodzić do biura przed ustaloną godziną rozpoczęcia pracy, zanim pojawią się współpracownicy i rozdzwonią telefony, wtedy miała spokojny czas na poranną herbatę, przejrzenie wiadomości ze świata i sprawdzenie maili. Dopiero co usiadła z kubkiem pachnącego Earl Greya, gdy drzwi się otwarły i weszła Marzenka. Nie dość, że dużo wcześniej niż zwykle, to bez charakterystycznej dla siebie energii huraganu.

Ooo Marzenko – Ty tutaj – o tej porze?

Taaak – powiedziała zamyślona, powoli podnosząc oczy znad smartfona – zmieniam swoje życie. Przemyślałam sobie wszystko i teraz zmieniam.


Znowu coś na fejsie wyczytałaś?

Koniec z fejsem. To zjadacz czasu. Czytam ebooka. Mądrego. O efektywności.

Brzmi poważnie – a o co właściwie chodzi – o poranne wstawanie?

Pani Basiu. Poranne wstawanie też, ale nie tylko, no bo ten cały Eisenhower, ten prezydent, znaczy generał, o którym Pani mówiła, to był jednak mądry gość. Czytam od wczoraj o tej jego macierzy, wie Pani ”ważne – pilne” itd. i normalnie mnie olśniło. Nawet sobie rozpisałam – całe moje życie na 4 pola, fakt trochę tego było… Rozpisałam. Popatrzyłam. I się załamałam!!! Bo wyszło mi czarno na białym, że ja to jestem nie w tych ćwiartkach co trzeba: albo się spalam gasząc pożary w pierwszej ćwiartce – albo marnuję życie w czwartej. Masakra Pani Basiu!!! Ale zaczynam już to zmieniać. Taki plan.

Pani Basia wypiła kolejny łyk swojej ulubionej herbaty. Widzę, że podeszłaś do tematu na serio. A jaki to plan…?

Nooo jeszcze nie wiem dokładnie. Na razie plan, żeby zmienić. Bo jak tak dalej pójdzie – to ja oszaleję! Sama Pani wie – ciągle się spóźniam, potem się stresuję, nie wyrabiam z pracą, a wczoraj… wczoraj to kompletnie zapomniałam, że mam zajęcia z salsy. Wyobraża sobie to Pani??!

Pani Basia spokojnie słuchała dramatycznych doniesień… a Marzenka kontynuowała:

Na początek muszę uciec z IV ćwiartki. Muszę wyłapać wszystkich moich złodziei czasu i ich powybijać! Znaczy ten, no wyeliminować. Już postanowiłam: koniec z fejsem. Koniec z niekończącymi się pogaduszkami przy kawie w kuchni. Koniec z kupowaniem tych durnych gazet. Wie Pani, ile kasy na to idzie? No i koniec z ich czytaniem oczywiście.

W tym momencie drzwi się uchyliły i pojawiła się w nich głowa Patryka: Marzenka – słychać Cię już od schodów… Idziemy na kawę. Chodź z nami.

Ok. Ok. Idę idę… rozpromieniła się momentalnie i w szybko ruszyła w stronę drzwi, po czym obejrzała się i dodała: Ale ja zaraz wrócę Pani Basiu.

Mówiła serio. Wróciła. Po 5 min. z kubkiem kawy w dłoni. Pani Basia spojrzała pytająco lekko unosząc brwi…

No co? Powiedziałam przecież: koniec z pogaduszkami w kuchni.

Macierz Eisenhowera

Autor: Aleksandra MÜLLER
E-mail: amuller@synteza.pl

Share