Wtorek rano w firmie SYNTEZA. Dzień jak co dzień.
Dla jednych spokojny i przewidywalny. Dla innych istny rollercoaster.
Była 8.20 gdy do biura wpadła Marzenka. Z wypiekami na twarzy i rozwianym włosem:
O rany… znowu się nie wyrobiłam. Szlag! Dyro mnie widział na korytarzu i to jego słynne spojrzenie – wbiło mnie w grunt, jakby mówił „Pani Marzeno, czy Pani wie, która jest godzina?”
Ja to mam pecha. Czy to moja wina, że to miasto jest zakorkowane. A rano wszystko tak długo trwa i trudno się ogarnąć…